środa, 28 grudnia 2011

Valle del Frances i pierwsze symptomy głodowania na szlaku (dzień 3)

W pierwszy dzień świąt mamy do przejścia kolejne 20 km. Z tą małą różnicą, że pierwsze 6 km prowadzi dosyć łatwym szlakiem wzdłuż jeziora.





Następnie zostawiamy nasze graty na campingu Campamento Italiano, zlokalizowanego u wlotu doliny Valle de Frances i z małym plecakiem podchodzimy w górę już bez większych problemów.


Najpierw mijamy Cerro Paine Grande, z którego zboczy spływa lodowiec. Promienie słoneczne rozmiękczają śnieg i lód leżący na skałach, który z głośnym łoskotem spada co jakiś czas na dolną część lodowca. Otaczające nas góry są bardzo wybitne. Szlak, którym idziemy jest położony zaledwie kilkaset metrów nad poziomem morza, a najwyższy szczyt w tej okolicy Cumbre Principal ma aż 3050 m.npm. Po prawej stronie doliny rozpościerają się szczyty, które wyglądają zupełnie inaczej niż te po drugiej stronie. Swoim kształtem przypominają trochę góry w Dolomitach.


Główny punkt widokowy znajduje się niedaleko Campamento Britanico. Z platformy skalnej roztacza się fantastyczna panorama :-) Valle de Frances jest jedną z najpiękniejszych dolin, jakie do tej pory widzieliśmy.











Na campingu zaczynają się pierwsze oznaki głodowania. My na szczęście mamy jeszcze wystarczająco dużo jedzenia na jeden obiad, ale chłopaki z USA, których poznaliśmy kilka dni temu mają już jakieś resztki. Siedzą w trójkę nad jedną paczką salami i celebrują każdy spożywany kawałek ;-) Niestety nasze zapasy też są skromne, tak więc jesteśmy w stanie zaproponować im jedną paczką sosu pomidorowego ;-) Mają jeszcze jedną paczkę orzeszków, zatem przeżyją. Wszyscy mamy nadzieję, że w schronisku nad Lago Pehoe będzie ten minimarket ;-)

3 komentarze:

  1. Oglądam i oglądam zdjęcia - słońce, zielona trawa, niebiańsko błękitna woda i pogoda jak marzenie...czy Wy oby na pewno jesteście w kapryśnej Patagonii? Ściskam!

    OdpowiedzUsuń
  2. No niby fajna ta pogoda, ale upał jest chyba bardziej męczący niż wiatrzysko, które mieliśmy w okolicach El Chalten... Tutaj chyba nie ma idealnej pogody do chodzenia - albo wieje, albo pada , albo pali słońce ;-)

    OdpowiedzUsuń