Przy okazji zaskakująco ładnej pogody pozwolę sobie na małą dygresję. Pogoda w tej części Chile jest dosyć specyficzna. W nocy jest zimno jak cholera. Rano, przez ostatnie kilka dni niebo było pokryte grubą warstwą chmur, zniechęcających do jakiejkolwiek aktywności. Jednak około południa niebo się przeciera i palące słońce rozpoczyna swoją pracę. Tam gdzie jest wulkaniczny ciemny piasek, momentalnie robi gorąco, ale tylko przy powierzchni ziemi. Zimny wiatr wiejący od strony oceanu powoduje, że człowiek trzęsie się z zimna... Na słońce niestety trzeba bardzo uważać. Chwila nieuwagi i każdy odkryty kawałek skóry zostaje spieczony... Doświadczamy tego niestety na własnych twarzach. Już nie jesteśmy "blancisimo"! ;-) W chwili obecnej jesteśmy raczej "red face (nose) people" ;-) Blade, ziemiste cery zmieniły się w spalone słońcem nosy i policzki... Skóra zaczyna nam już schodzić i mamy nadzieję, że inwestycja w dobry krem uratuje nasze twarze... Trzeba uważać z tym słońcem :-/
Do Pto Montt udaje nam się dotrzeć bez problemów. Zdajemy auto i mając jeszcze dużo czasu do wypłynięcia próbujemy załatwić bilety na autobus z Punta Arenas do Ushuaia. Pani z biura podróży próbuje mi wcisnąć bilety na samolot - przecież przejazd pomiędzy tymi miastami zajmuje ponad 10 godzin! Prawie nikt już w dzisiejszych czasach nie jeździ tam autobusem! My natomiast chcemy chociaż w jedną stronę przejechać całą trasę, żeby poczuć te ogromne odległości tutaj. Niestety pani nie może się dodzwonić do Punta Arenas i odchodzimy z kwitkiem... Mam nadzieję, że uda nam się te bilety kupić w Pto Natales :-/
Prom odpływa o 16. Tak sobie myślimy, że jak będziemy w porcie przed 14, to będzie OK. Do siedziby Navimag (opertora promu) docieramy jednak ok. 13 i na dzień dobry słyszymy - Hello Delayed People! Jak to spóźnieni!? Autobus na prom już odjechał? Ale nie ma problemu? Ahaa. To dobrze... Z kilkoma innymi "delayed" z buta idziemy nabrzeżem w kierunku promu. Facet z Navimag wprowadza nas na prom przez jakieś zakamarki, przez które momentami nie możemy przecisnąć się z plecakami... Na promie mamy najtańszą kabinę - CCC :-) Początkowo wydaje nam się, że miejsca nie są numerowane i Kasia trochę obawia się, że przez to nasze "spóźnienie" będziemy mieć najgorsze miejscówki... Okazuje się, że na biletach jest jednak jakieś oznaczenie, a lokalizacja naszych koi jest całkiem niezła. Bilety kupowaliśmy ponad 2 miesiące temu i w sumie dostaliśmy fajne miejsca za przyzwoitą cenę. Koje są co prawda zlokalizowane w przejściu na korytarzu, ale w takim zakamarku, że jest całkiem OK. Jak dla mnie, tutaj jest dużo więcej powietrza niż w dużo droższych klitkach.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjUT1Kc_cxDlgNqnTVgv5qnWmC_DLgUqX65dMBOAJfH_dbUxtkMiywCnIxDeHLlax3ic6MYXxA-zVZIJxKGy0s-taEzu9cCt2YmfGrGfwNqD9KacnYR01FJR60X6qB9WpVpCYfA_DgiY-Dm/s288/12.jpg)
Ku naszemu zaskoczeniu prom odpływa o 14.50, czyli ponad godzinę przed czasem! A podobno wszystko w Ameryce Pd jest mañana, czyli spóźnione... Tak się zastanawiamy, co będzie jak ktoś pojawi się na pół godziny przed odpłynięciem i w tym momencie widzimy dwóch gości biegnących z plecakami po nabrzeżu! :-) Wskakują do przycumowanej motorówki, która podwozi ich do promu. Chłopacy w ostatniej chwili wskakują na pokład - podobno mieli jakieś problemy z przekroczeniem granicy pomiędzy Chile a Argentyną i ledwo co dojechali do Pto Montt :-) Welcome on the board Delayed People ;-)
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhzlzU4RWfuldlN8oHiZ51luK3OIGZ3-ol0BKdmamfNZmjUuhw1Ch0VZJW-7mCMMS9KmD1DN1_jANRZXuH_AwbkcxvAMQXV818OotzrD2pfEEZTzjmmKn3x7Gr9zePq4Qpz2wKpaHxTHv8y/s288/14.jpg)
Opuszczamy port i płyniemy w kierunku fiordów Patagoni. Za ok. 4 dni będziemy w Pto Natales :-)
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgTe2UUb_jm43Xsu4n-Ns17qJxNpS17sNbcU-6OBntbFWf6F1P85o8kXcyxj7J076abkKq7yXnYiQM6XWStmPUU4QbPbY2yTcQz9YCQi_UpqvFR7NEmAIjNI7-kGGZONom7uSm2-G_s8zIz/s288/15.jpg)
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjgMefJGWzdWGJbuEOKhupxV5bMLJ94WHtZ6olUxyd_78llaCFr1Ch7XFsnQ341paRajjPUPoR4qFBmgleNq4AHw6zDonvs2py82HKjVVkDc6sWYhGk3gA4BwtWXcKo1eeKUiuscqpKxtJJ/s288/16.jpg)
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgDEJieG3Ybx-nfKwqBJOu-QUf5-KMAWaicbWBOpFEs0pLrb2E1X5cNbd4esffqh_UtmFX1kn1cXelXjt6tK5NS_k89_MPh-xjGOBWeTcAFbPUpB2dIqCsrt6BlhFFn9NU5qfcOYlhxQb_g/s288/17.jpg)
Przypadkowo natrafiłem na ten blog. Masz świetne i lekkie pióro. Gratulacje. Powodzenia i szczęścia.
OdpowiedzUsuńJacek z Polski
Staramy się trochę ;-)
OdpowiedzUsuńPzdr z Końca Świata
Ksiazke trzeba wydac, juz Ci mowilam. :)
OdpowiedzUsuń-Ta od Artysty.
37 yrs old Structural Engineer Brandtr Franzonetti, hailing from Brossard enjoys watching movies like "Tale of Two Cities, A" and Leather crafting. Took a trip to Brussels and drives a A4. nastepna strona
OdpowiedzUsuń