niedziela, 17 lutego 2013

Death's coming, Life's foreplay ;-)

Tak to już w życiu jest, że wszystko zaczyna się od pomysłu, a pomysły są pochodną inspiracji ;-)

W ostatnich dwóch latach z wielką radością skróciliśmy sobie okres zimy. Podobny pomysł zaświtał w naszych głowach również w tym roku. Początkowo miały być Karaiby. Taka forma rekompensaty za jeżdżenie w różne dziwne miejsca na świecie, gdzie woda jest podobno zimna (no jak się jedzie do Ameryki Południowej i się nie sprawdza, że po zachodniej stronie płynie prąd Humbolta, to już nie moja wina) ;-) Okazało się jednak, że z przyczyn obiektywnych będzie trudno tam polecieć na początku 2013. Na horyzoncie zaczął zatem majaczyć zarys Madery. Wyspa. Kraina wiecznej wiosny. Zielono... Tylko podobno woda zimna i wszędzie góry, a z "plecakiem" z przodu ciężko będzie chodzić... Ech... Ciężko dogodzić.. ;-)

Pomysły przychodzą jednak często nie wiadomo skąd. Środek zimy, Wszawa zasypana totalnie śniegiem... Na szczęście w knajpie, w której spotkaliśmy się z chłopakami dają niezłe jedzenie. Pachnie i smakuje egzotyką, co sprzyja rozmowom o podróżach. Marcin wybiera się do Meksyku na nurkowanie (ruszył już nawet cztery litery i zapisał się na kurs), Piotrek wybiera się z żonką na Seszele. Hmm - no właśnie - Seszele. Nazwa kojarzy się jednoznacznie z rajskimi wyspami. Ale to chyba daleko jest? W sumie to: 5,4,5. Czyli? 5 godzin przelot do Dubaju, 4 godziny czekania i kolejne 5 godzin już na lotnisko na Mahe. W sumie nie tak daleko ;-) A na miejscu podobno woda w temperaturze powietrza, czyli jakieś 28 stopni. Ech... Fajnie będziecie mieli... Ziarenko zostało jednak przez Piotrka zasiane. Pomysł Marcina na nurkowanie też wydaje się być interesujący...

Kilka dni minęło. W międzyczasie nastąpiło burzliwe przeszukiwanie internetu. Szybka decyzja - lecimy. Tym razem już nie we dwoje, tylko prawie we troje. Pasażera na gapę bierzemy w pierwszą podróż ;-) Wylot 2 marca ;-)

U nas od pomysłu do realizacji droga jest krótka. Dotyczy to w szczególności wszelkiego rodzaju tzw. "adventure sports". Zanzibar zainspirował mnie podwodnym życiem. Czas najwyższy zrobić krok w tym kierunku, którym przez tyle lat podążała Kasia! Żeby nie marnować czasu na miejscu - "basenówkę" i teorię robię w Bydgoszczy, po czym wysyłam smsa do Marcina - "Jestem już po egzaminie!" Już?!? Ty to masz tempo...

Ano mam(y). W końcu "Death's coming, Life's foreplay!" ;-)